Moja historia
Zwykle tworzę w samotności. Lubię zanurzyć się w momencie, w którym jestem jedyną osobą na świecie słyszącą to, co właśnie powstaje. Najczęściej po prostu siedzę nocą w dresie przed komputerem, popijam rooibosa i tak sobie medytuję w procesie.
Chociaż potrzebuję kreatywnych momentów tylko dla siebie, klimat sceny bardzo mnie pociąga. Uwielbiam dzielić się z widownią emocjami wypływającymi z następujących po sobie dźwięków. Czasem jest to nostalgiczny luz piosenek Amy Winehouse, czasem lekkość i spontaniczność kolumbijskiej ballady.
Repertuar, czyli...
...moje muzyczne zajawki:
Robię piosenki
Lubię rzeźbić z dźwięków. :) Kiedyś próbowałam rzeźbić z gliny czy z drewna – nic z tego. Myślę, że nie mam myślenia przestrzennego (a przynajmniej na tyle rozwiniętego).
... moje życie kręci się wokół muzyki odkąd pamiętam. Pierwszą "piosenkę" "napisałam" w wieku kilku lat. Nazywała się "Gitara spadła z liścia", składała z kilku zdań i nie miała zakończenia (finish się zapętlał).
Muzyka ma dla mnie kolory i kształty, więc tworząc czuję jakbym malowała dynamiczny obraz. Uwielbiam ten proces, dlatego kształtowanie muzyki jest tym, czym zajmuję się najczęściej.
Jak zaczęłam robić muzykę?
Bardzo ważnym momentem w moim życiu było zetknięcie się z elektroniką. W wieku około 7-8 lat wygrałam płytę Reni Jusis „Zakręcona” i zaczęłam jej słuchać na okrągło. 😊 Wtedy też zyskałam dostęp do komputera i programu eJay do tworzenia muzyki – boshhh, jaki to był ogromny przełom! Na koniec podstawówki stworzyłam pierwszą piosenkę (tzn. po prostu złożyłam ją z sampli xD) o jakże zgrabnym tytule „Nigdy nie spotkamy się”. Miałam ją wykonać na akademii z okazji zakończenia roku, jednak nie doszło do tego, ponieważ nie zjawiałam się na próbach. Od zawsze byłam niezdyscyplinowana. 😉 Przez następne parę lat tworzyłam muzykę z sampli. Pobierałam jakieś darmowe biblioteki i łączyłam napotkane tam dźwięki. Razem z przyjaciółkami urządzałyśmy sobie kreatywne sesje – śpiewałyśmy, rapowałyśmy i tańczyłyśmy do moich skromnych beatów. Przyjaźń z tymi wspaniałymi dziewczynami bardzo rozwinęła mnie muzycznie; dzięki nim poznałam hip-hop i muzykę romską. Ach, co to były za czasy! W gimnazjum porzuciłam sample i zaczęłam tworzyć własne dźwięki. Chciałam mieć więcej kontroli nad tym, co tworzę i poczucie, że nic mnie nie ogranicza. Okres gimnazjum i liceum to chyba mój najbardziej kreatywny czas – nie znałam żadnych zasad, więc ich nie stosowałam, przez co stworzyłam wiele gniotów i kilka całkiem spoko beatów. Moja niewiedza na temat jakichkolwiek zasad rządzących tworzeniem była jednocześnie przekleństwem i błogosławieństwem. 😊
sekret
Większości swoich „stworków” nigdy nie pokazałam światu i, szczerze mówiąc, nie wiem już, czy kiedykolwiek to nastąpi. Cóż, posiadam dość zwichrowaną osobowość. Nie wiem, czy to perfekcjonizm, lęk czy wpływ hormonów, ale w pewnym momencie życia nabawiłam się dość dziwnego nawyku porzucania piosenek na moment przed skończeniem. Poskutkowało to tym, że mam na dysku setki nieskończonych aranżacji, niektóre w kilkudziesięciu rozgałęziających się wersjach. 😊 Podejrzewam, że większość z nich to totalne gnioty, ale wiem też, że jest tam kilka perełek, na których wciąż bardzo mi zależy. Poczuję się w pełni spełniona muzycznie albo wtedy, gdy skończę je wszystkie, albo jeśli uznam, że nie ma już takiej potrzeby. Chciałam żebyście wiedzieli. :*
Śpiewam piosenki Amy Winehouse
Lubię wracać do płyt Amy, zdarza mi się słuchać ich kilka dni pod rząd. Odnajduję się emocjonalnie w tych numerach i autentycznie lubię je śpiewać. Fajne jest w nich między innymi to, że mimo swej kultowości zostawiają sporo miejsca na interpretację.
„Back To Black” to pierwsza piosenka Amy, jaką poznałam. Był tam klimat, była magia! Pamiętam, że chodziłam wówczas do liceum i w dni, kiedy miałam fazę na Amy, pojawiałam się w szkole ubrana na czarno, w „przydymionych” srebrnych ozdobach kupionych na kiermaszu staroci. Głos Amy, jej sposób tkania dźwięków i kompozycje pełne autentyczności „kupiły mnie” na zawsze.
Piosenka „You Know That I’m No Good” ma dla mnie szczególne znaczenie. Wystąpiłam z nią w półfinale II edycji Must Be The Music. To był dzień pełen wrażeń – właśnie brało mnie choróbsko, bolało mnie gardło, a stres zjadał mnie od środka. Mimo to otrzymałam „4 razy TAK” od jury, co dało mi wielkiego motywacyjnego kopa!
Mood Latino
Co mnie tak złapało w muzyce latynoamerykańskiej? Myślę, że kolory, życie i emocje. To jest muzyka bijącego serca, muzyka tańca, falban, słońca i ludzi o ognistych temperamentach.
Koncertuję z repertuarem Latino Mood i śpiewam tak aktualne i znane, jak i starsze czy niszowe kawałki. Chętnie sięgam po te numery, które kręciły mnie kiedyś; daje mi to wrażenie spełniania młodzieńczych marzeń. 😊 I tak, w moim latino repertuarze znajdują się m.in. numery Natalii Oreiro, Shakiry, Natalii Doco, Celii Cruz, Seleny, Thalii czy zespołu Mana.
Pierwszego znaczącego muzycznie wyboru dokonałam w wieku 5 lat. Podczas zakupów na targu z rodziną zauważyłam na jednym ze stoisk kasetę ze zdjęciem Natalii Oreiro – postaci, która znaczyła dla mnie wówczas tyle, ile Taylor Swift znaczy dziś dla Swifties. To musiała być naprawdę ważna chwila, gdyż pamiętam ten moment do dziś! :P Musiałam odciągnąć uwagę dziadków od stoiska z warzywami, skłonić ich do cofnięcia się o kilka alejek i kupienia mi tego cuda! Tak zaczęła się w moim życiu zajawka na latino. 😊
Latino Mood przewijał się także przez moje lata nastoletnie, głównie za sprawą kolejnych po „Zbuntowanym Aniele” telenowel – brazylijskich, argentyńskich, kolumbijskich… Wtedy właśnie zainteresowały mnie brazylijski jazz, samba, bossa nova czy cumbia.
The Hot Shots
Lubię klimat sceny i żywej muzyki. :) Fajnie jest wspólnie przeżywać te wszystkie emocje i... mieć tremę przed graniem też jest fajnie. ;)
Jesteś organizatorem eventu i szukasz zespołu, który rozgrzeje publiczność do czerwoności? 🔥 Skontaktuj się z nami!
Dołączyłam do zespołu w 2024 roku. Gdy jechałam na pierwszą próbę, byłam pełna obaw – czy się nadaję i czy chłopaki… czują bluesa? Moje obawy rozwiały się bardzo szybko! Zespół zaskoczył mnie pozytywnie swoim profesjonalizmem, kreatywnością i talentem, a ja… jak na razie nie doprowadziłam kolegów do szaleństwa. 😉
Na próbach panuje nastrój efektywnego luzu. Pracujemy intensywnie, by dać słuchaczom porządny kawałek bluesa, ale jednocześnie nie zapominamy, że najważniejsze to MIEĆ Z TEGO FUN! ;)
Kiedy pierwszy raz zetknęłam się z bluesem?
Hmm… moje pierwsze wspomnienie to ogródek dziadków, upalny letni dzień i ja opalająca się ze słuchawkami na uszach. Myślę, że blues pojawił się na moim walkmanie (yeah) dzięki filmowi „The Blues Brothers”, który lubię do dziś. :P Najpierw słuchałam wyłącznie filmowej playlisty i wyobrażałam sobie siebie śpiewającą ze wspaniałą grupą numer "Boom Boom" John Lee Hookera, później poznałam więcej kultowych numerów i zaczęłam wplatać bluesa do swoich grań.
Współpraca
Co oferuję?
-
Mogę wystąpić solo lub z zespołem, w zależności od repertuaru.
-
Mam wieloletnie doświadczenie sceniczne i zawsze dbam o najwyższą jakość moich występów.
-
Każdy event jest inny, dlatego staram się dopasować repertuar i charakter występu do Twoich potrzeb i oczekiwań.
-
Kocham muzykę i zawsze wkładam w nią całą siebie. Moja energia i entuzjazm udzielają się publiczności, tworząc niezapomnianą atmosferę podczas występu.
Współpracuję z:
-
Organizatorami eventów (imprezy firmowe, urodziny, jubileusze),
-
Ośrodkami Kultury,
-
Klubami muzycznymi,
-
Festiwalami,
-
Agencjami artystycznymi,
-
Osobami prywatnymi.
Zapraszam do kontaktu!